Autor
prof. dr hab. inż. Wojciech Cellary
Recenzent problemu węzłowego 2.1 Nowe relacje przemysłowe
Cyfrowy bliźniak
Ku mojemu ogromnemu zdumieniu okazało się, że mam bliźniaka. Nieee, to nie tak, że moja śp. mama urodziła jeszcze jednego syna i mi nie powiedziała. Mam bliźniaka cyfrowego. Wszyscy czytelnicy też mają, albo będą mieć. Ale zacznijmy od początku.
W inteligentnej fabryce działającej zgodnie z zasadą Przemysłu 4.0 każde urządzenie – od prostych sterowników po roboty przemysłowe – ma swój model programowy nazywany „cyfrowym bliźniakiem”. Bliźniak jest na bieżąco zasilany danymi ze swojego fizycznego odpowiednika, więc „wie”, w jakim stanie się znajduje. Cyfrowy bliźniak ma jednak znacznie więcej danych – całą historię zachowania urządzenia, także dostęp do innych bliźniaków i ich danych. Dzięki temu może służyć do symulacji różnych sytuacji, w których może znaleźć się to urządzenie, i przewidywania skutków różnych zdarzeń. Analizując cyfrowe bliźniaki można na przykład zbadać, co zrobi urządzenie numer 237, gdy urządzenie numer 182 zepsuje się i odmówi posłuszeństwa. Urządzenie 237 może być bramą wyjazdową, transformatorem albo suwnicą, a urządzenie 182 – zaworem gazu, autonomicznym transporterem lub piecem. Na pierwszy rzut oka nie mają wiele wspólnego, ale w rzeczywistości jedno może wpływać na drugie. Jeśli można takie sytuacje analizować w czasie rzeczywistym, to można zapobiec wypadkom i przestojom w produkcji. Można też szybciej przestawiać produkcję na nowe wytwory, bo najpierw bada się, jak w nowych okolicznościach zachowają się cyfrowe bliźniaki, a dopiero po stwierdzeniu, że tak jak sobie życzymy, uruchamia się produkcję na urządzeniach fizycznych.
Można jednak pójść z bliźniaka dalej i zastosować je do ludzi. Ludzie są ważną częścią procesów produkcyjnych, zwłaszcza gdy wprowadza się do nich zmiany i nowości. Ale i najsłabszym ogniwem, bo częściej niż maszyny popełniają błędy, a zarazem jedyną deską ratunku, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli komputerów, bo nikt jej nie przewidział i nie oprogramował. Dlatego ludziom też się będzie fundować cyfrowe bliźniaki, a w nich zbierać dane o ich zachowaniach, decyzjach, czasie reakcji na zdarzenia, współpracy z maszynami i innymi ludźmi.
Te dane mogą posłużyć do obliczania prawdopodobieństwa, że dany człowiek w danych okolicznościach popełni błąd, co pozwoli dobierać właściwych ludzi na właściwe stanowiska. Można też wykorzystać te dane do nauczania i treningu ludzi. Symulować cyfrowo nawet mało prawdopodobne sytuacje, na przykład zagrożeń, i wskazywać każdemu z osobna, co konkretnie powinien wówczas zrobić w swoim miejscu pracy, w swoim zakresie.
Cyfrowe bliźniaki mogą jednak być niebezpieczne. Robot nie ma prywatnego życia i nie wychodzi do domu po skończeniu zmiany, a człowiek tak. Skoro mamy już cyfrowego bliźniaka danego pracownika, to aż się prosi, aby zasilić go danymi z jego życia prywatnego, bo wówczas przewidywania jego zachowania i reakcji będą dokładniejsze. Nie musimy w tym celu nawet łamać prawa i naruszać RODO, wystarczy, że wymusimy na nim zgodę szantażując go, że albo zrezygnuje z ochrony danych osobowych, albo go nie zatrudnimy. Jeśli się zgodzi, to na podstawie danych ze smartfona i mediów społecznościowych, posługując się tymi samymi algorytmami co w fabryce, możemy przewidywać jego zachowania w życiu prywatnym. Stąd już tylko krok do manipulacji.
Dlatego w czasach powszechnej cyfryzacji dokładnie oddzielajmy życie prywatne od zawodowego. Jeśli szef w pracy mówi ci: „Jesteśmy jedną wielką rodziną”, to najczęściej chce cię wykorzystać.